Mocny tydzień w Social Mediach - przegląd newsów
Wiesz co jest najlepsze w świecie social mediów? To, że wystarczy jeden tydzień, żeby wszystko, co znałeś, wywróciło się do góry nogami. A ten tydzień? Ten przejdzie do historii.
To trochę jak ten moment, gdy siedzisz w swoim ulubionym fotelu, oglądasz ulubiony serial i nagle – bum! Platforma streamingowa znika. Albo zmienia zasady. Albo wprowadza reklamy. Coś, co wydawało się pewne jak Netflix w niedzielny wieczór, nagle staje pod znakiem zapytania.
Dokładnie to dzieje się teraz w social mediach. Twoja ulubiona aplikacja może właśnie znikać z rynku. Albo nie – w zależności od tego, kto aktualnie ma lepszych prawników. Ten perfekcyjnie ułożony profil na Instagramie? Właśnie przechodzi metamorfozę, której nawet nie chciał. A wszystkie te piękne słowa o transparentności w social mediach? Cóż… okazały się mieć gwiazdkę. Taką małą, na końcu strony, gdzie zwykle nikt nie czyta.
To nie jest kolejny update algorytmu. Nie jest to też nowy trend, który przeczekasz scrollując TikToka. To fundamentalna zmiana w sposobie, w jaki będziesz prowadzić swój biznes w social mediach. I tym razem nie chodzi o to, czy Twoje zasięgi spadną o 20%. Chodzi o to, czy za miesiąc w ogóle będziesz mógł używać swojej ulubionej platformy.
Usiądź wygodnie. Ta historia ma więcej zwrotów akcji niż przeciętny odcinek Twojego ulubionego serialu. I w przeciwieństwie do niego – ma realny wpływ na Twój biznes.
TikTok wraca z zaświatów
(czyli jak Trump został "zbawcą")
Pamiętasz ten moment w filmach, gdy bohater w ostatniej chwili rzuca się, żeby rozbroić bombę? I zawsze zostaje mu jedna sekunda? No to wyobraź sobie, że właśnie coś takiego wydarzyło się z TikTokiem w USA. Tylko że zamiast Toma Cruise’a, w roli głównej wystąpił… Donald Trump.
Historia jest tak absurdalna, że Netflix pewnie by ją odrzucił jako „zbyt mało realistyczną”. Po miesiącach przesłuchań, latach śledztw i stosach prawniczej papierologii, TikTok został zbanowany w USA. Na całe… 20 godzin. Tak, dobrze czytasz. Krócej niż przeciętna noworoczna dieta czy postanowienie o porannym wstawaniu.
A takie powiadomienie zobaczyli użytkownicy TikToka.
Ale jest w tej historii haczyk. I to nie mały. TikTok niby działa, ale tylko dla tych, którzy już mają aplikację. Nowych pobrań nie ma. To trochę jak ekskluzywny klub, który nagle zamknął listę członkowską – starzy bywalcy mogą się dalej bawić, ale nowych gości już nie wpuszczają.
A teraz najlepsze. Trump (tak, ten Trump) postanowił zagrać rolę wybawcy. Ale nie za darmo. Bo widzisz, gdy mówi o „ratowaniu” TikToka, wspomina też jakby od niechcenia o „50% udziale w joint venture”. Wyobraź sobie, że ktoś przychodzi gasić pożar w Twoim domu i przy okazji proponuje, że weźmie połowę nieruchomości. Tak, dla bezpieczeństwa.
Bo czemu nie przejąć połowy biznesu wartego setki miliardów dolarów, skoro nadarza się okazja? W końcu w świecie wielkiego biznesu każdy kryzys to… okazja inwestycyjna.
A może to wszystko jest częścią większego planu? W końcu kto by pomyślał, że aplikacja znana z tańczących nastolatków stanie się kartą przetargową w międzynarodowej polityce?
PS. Swoją drogą, ciekawe czy Trump ma już konto na TikToku. Bo jeśli nie, to teraz… nie założy. Nowe rejestracje są zablokowane. Ironia losu? 😏
Instagram zmienia zasady gry
(i Twój idealny grid właśnie stał się historią)
Wiesz co jest najgorsze w przeprowadzkach? Ten moment, gdy patrzysz na swoje stare mieszkanie – każdy obraz idealnie wyrównany, każdy mebel na swoim miejscu… i musisz to wszystko spakować do kartonów.
Właśnie coś takiego Instagram zrobił milionom użytkowników. Bez ostrzeżenia. Bez pytania. Po prostu pewnego dnia obudziliśmy się w nowej rzeczywistości – pionowej.
Adam Mosseri, szef Instagrama, tłumaczy to z gracją chirurga oznajmiającego, że musimy zmienić dietę: „większość zdjęć i filmów na Instagramie jest już i tak pionowa”. To trochę jak powiedzieć „i tak już wszyscy jecie burgery, więc zamykamy restaurację z sushi”.
Te wszystkie godziny układania idealnego grida? Te wszystkie przemyślane kompozycje, gdzie jedno zdjęcie przechodzi w drugie? Te małe dzieła sztuki na Twoim profilu? Cóż… witaj w nowej, pionowej rzeczywistości.
Ale Instagram nie poprzestaje na demolce Twojego profilu. Szykuje też coś, co ma być „zabójcą CapCuta” – aplikację Edits. Bo widzisz, jeśli TikTok faktycznie zniknie z USA, ktoś będzie musiał przejąć nie tylko jego użytkowników, ale i narzędzia.
To trochę jak wprowadzenie się do nowego mieszkania i odkrycie, że właściciel nie tylko przemalował ściany bez Twojej zgody, ale też planuje wymienić wszystkie meble. Bo „tak będzie lepiej”.
Meta (prawie) walczy z dezinformacją
(czyli jak pogodzić prawdę z pieniędzmi)
Community Notes miały być rewolucją. Takim zbiorowym sumieniem internetu, gdzie użytkownicy wspólnie decydują, co jest prawdą, a co fejkiem. Trochę jak Wikipedia, tylko że dla fact-checkingu. Brzmi świetnie, prawda? No… prawie.
Bo widzisz, Meta właśnie ogłosiła małą zmianę w planach. Community Notes będą działać wszędzie… poza płatnymi reklamami. To trochę jak powiedzieć „kłamstwo ma nogi, ale tylko jeśli za nie nie zapłacisz”.
Dla porównania – gdy X (dawniej Twitter) wprowadził podobny system bez żadnych wyjątków i pozwolił oznaczać wszystkie treści, ich przychody spadły o 60% rok do roku. Reklamodawcy jakoś nie byli zachwyceni, gdy pod ich reklamami pojawiały się adnotacje typu „to nie do końca tak”. Meta najwyraźniej odrabia pracę domową z cudzych błędów.
To trochę jak te wszystkie kluby fitness, które na Instagramie promują zdrowy tryb życia, a przy wejściu mają automat ze słodyczami i energy drinkami. Bo zasady są super ważne… dopóki nie wchodzą w drogę biznesowi.
Meta oczywiście tłumaczy to dbałością o reklamodawców. I szczerze? Trochę to rozumiem. W końcu kto chciałby płacić za reklamę, pod którą każdy może napisać „hej, to nie do końca prawda”? To jak wynająć billboard i zgodzić się, żeby przechodnie mogli na nim bazgrać. Albo jak zapłacić za spot w TV, a potem pozwolić widzom dopisywać swoje komentarze w czasie rzeczywistym.
Tylko że to rodzi fundamentalne pytanie – czy fact-checking, który omija płatne treści, to jeszcze fact-checking? To trochę jak dieta, która nie obowiązuje przy jedzeniu w restauracji.
Albo jak kodeks drogowy, który nie dotyczy taksówek. Niby działa, ale… czy na pewno o to w tym wszystkim chodziło?
Ale to nie koniec historii! (serio, sporo się wydarzyło)
Myślisz, że to już wszystko? Że większe plot twisty w tym tygodniu już się nie wydarzą? O nie, czekaj aż usłyszysz, co Instagram szykuje dla twórców contentu…
Bo widzisz, podczas gdy wszyscy ekscytowali się pionowymi gridami i banem TikToka, Instagram po cichu szykował coś, co może zmienić sposób, w jaki tworzysz content. I nie, nie chodzi o kolejny filtr czy naklejkę.
To trochę jak w tych momentach w filmach, gdy myślisz, że już po wszystkim, że bohaterowie mogą odetchnąć… a tu nagle kamera pokazuje, że główny złoczyńca wcale nie zginął.
Tylko że w tym przypadku może to być dobra wiadomość. No, chyba że jesteś właścicielem CapCuta…
Instagram właśnie pokazał swojego "zabójcę CapCuta"
Podczas gdy świat obserwuje dramat TikToka, Adam Mosseri siedzi w swoim biurze i mówi: „A może by tak…”. I tak właśnie narodził się „Edits” – nowa aplikacja do montażu wideo od Instagrama.
To nie jest kolejny prosty edytor. To raczej takie Adobe Premiere dla zoomersów. Wyobraź sobie wszystko, co lubisz w CapCucie, tylko że teraz bez ryzyka, że aplikacja nagle zniknie z Twojego telefonu.
Co dokładnie dostajemy? Wyobraź sobie szwajcarski scyzoryk dla twórców contentu:
- Możesz nagrywać wideo do 10 minut (żegnaj limit 60 sekund!)
- Masz pełną kontrolę nad montażem (łącznie z green screenem i przejściami)
- Dostajesz wgląd w trendy audio w czasie rzeczywistym
- Możesz nagrywać w jakości, która zawstydzi niektóre kamery (hello, HDR i 1080p!)
- I co najważniejsze – żadnych watermarków przy eksporcie!
Instagram wydłuża Reelsy
(czyli jak zrobić długi format z krótkiego)
Adam Mosseri właśnie ogłosił, że Reelsy mogą mieć teraz 3 minuty. Tak, te same Reelsy, o których jeszcze miesiąc temu mówili „90 sekund to idealna długość”. To trochę jak ten moment, gdy rodzice nagle zmieniają zasady i mówią „dobra, możesz wrócić później z imprezy” – coś tu nie gra.
„Słuchamy Waszego feedbacku” – mówi Mosseri. „90 sekund to za mało, żeby opowiedzieć historię”. Tylko że… zaraz, zaraz. Czy to nie ten sam Instagram, który DOSŁOWNIE w tym miesiącu radził: „trzymaj się krótszych filmów, będą działać lepiej”?
To trochę jak z tą dietą, gdzie lekarz mówi „zero cukru!”, a potem dodaje „no chyba że masz naprawdę ochotę”.
Prawda jest taka, że Instagram próbuje być jak TikTok, który już dawno pozwala na dłuższe formaty. YouTube też niedawno wydłużył Shortsy do 3 minut. Więc może to nie tyle zmiana zdania, co próba nadążenia za konkurencją?
Więc co mamy robić? Nagrywać dłuższe Reelsy czy nie? Instagram mówi „możesz, ale lepiej nie”. To trochę jak dostać klucze do samochodu i w tym samym momencie usłyszeć „ale lepiej nim nie jedź”.
Instagram pokaże co lajkujesz
Instagram właśnie postanowił dodać nową funkcję do Reelsów. Teraz Twoi znajomi zobaczą, co lajkujesz i komentujesz. Tak, dobrze czytasz. To trochę jak ten moment, gdy Twoja mama dołącza do Twojej grupy znajomych na Facebooku – nagle trzeba zacząć uważać.
Jak to działa? W prawym górnym rogu Reelsów pojawią się małe bąbelki ze zdjęciami profilowymi Twoich znajomych. Jeśli zobaczysz przy nich serduszko lub ikonkę komentarza, to znaczy, że wpadli w pułapkę… to znaczy, zaangażowali się w dany content.
Instagram twierdzi, że to ma zwiększyć interakcje między użytkownikami. Bo wiecie – jak zobaczysz, że Twój znajomy polubił jakiś Reels, to może też go skomenujesz? To trochę jak pokazywanie znajomemu śmiesznego mema, tylko że… Instagram robi to za Ciebie. Bez pytania.
Ale spokojnie! Instagram zapewnia, że nie pokaże WSZYSTKIEGO co lajkujesz. Tylko wybrane rzeczy. Algorytm podobno będzie na tyle inteligentny, żeby nie pokazywać… ehm… kontrowersyjnych treści.
Spójrzmy prawdzie w oczy – ten tydzień w social mediach to nie jest kolejna mała aktualizacja czy zmiana algorytmu. To raczej zapowiedź tego, jak będzie wyglądał marketing w 2025 roku.
TikTok pokazał, że nawet największa platforma może zniknąć w 20 godzin. Instagram udowodnił, że nie ma świętości (nawet kwadratowych gridów). A Meta… cóż, Meta pokazała, że zawsze można znaleźć „kreatywne” podejście do prawdy.
Ale jest w tym wszystkim coś więcej. Coś, co powinno zainteresować każdego, kto prowadzi biznes w social mediach:
Platformy przestały się bawić w podchody. Meta otwarcie kopiuje funkcje TikToka. Instagram zmienia zasady gry bez pytania użytkowników o zdanie. Granice między platformami zacierają się szybciej niż makijaż na siłowni.
I może właśnie o to w tym wszystkim chodzi? Może właśnie jesteśmy świadkami momentu, gdy social media przestają być zbiorem osobnych platform, a stają się… jednym wielkim polem bitwy o naszą uwagę?
Jedno jest pewne – jeśli myślałeś, że masz już ogarnięty marketing w social mediach, to ten tydzień właśnie pokazał Ci, że… trzeba się uczyć na nowo.
A Ty jak myślisz – która z tych zmian najbardziej wpłynie na Twój biznes? Bo coś mi mówi, że to dopiero początek… 😉
O autorze
Kamil Ryszard to specjalista w dziedzinie generowania leadów, z ponad 15-letnim doświadczeniem. Prowadził kampanie dla marek takich jak Media Markt, Porsche czy KFC. Doradzał Canal+. Aktywnie angażuje się w życie branży marketingowej, edukując początkujących marketerów i dzieląc się z nimi swoją wiedzą. Zrzesza w sieci twórców ponad 1500 influencerów. Uważa, że skuteczność marketingu głęboko zakorzeniona jest w zrozumieniu psychologii i technik perswazji, co pozwala na tworzenie bardziej celnych i przemyślanych strategii komunikacyjnych, które rezonują z odbiorcami i efektywnie przekładają się na wyniki biznesowe.
Tagi: marketing, doradztwo marketingowe, blog marketingowy, newsy marketing, marketing dla firm, wiedza marketingowa, kamil ryszard, blog o marketingu, mentoring marketingowy, praktyki w marketingu, google news, news, wiadomości marketingowe